2014/07/28

Od strasznych pociągów do zapomnianych dżinsów

Czwartek24 Jechałam pociągiem podmiejskim!
Pierwszy raz w życiu sama jechałam pociągiem podmiejskim, a owa podróż trwała krócej niż 10 minut… Nawet nie wyjechałam z miasta.
Pomimo tego, że kocham komunikację miejską Taipejską, za nic nie będę w to wliczać pociągów. Nie tylko stacje wyglądają na strasznie skomplikowane, to jeszcze bardzo łatwo jest  wsiąść do nieodpowiedniego pociągu lub pomylić perony.
Dzisiejsza wyprawę możla zaliczyć jako udaną. Nie ważyłam się usiąść ani nawet wejść do wagonu, tylko stałam pomiędzy, gotowa na … cokolwiek. Właściwie naprawdę nie wiem dlaczego się tak panikowałam.

Ale, ale, odkąd dokąd jechałam?
Jechałam od teatrzyku, w którym w ciągu dwóch godzin przygotowałam jednogodzinne przedstawienie, które będę grała trzy razy w najbliższą niedzielę.
Jechałam do taty do pracy, gdzie wyciągnęłam komputer, który ze sobą dźwigałam cały dzień, i porobiłam trochę matmy.
Po tym spotkałam Perry'ego w wielkim sklepie zabawkarskim i wybrałam prezenty dla Ani i siostry kolegi mojego brata. Oboje mają w tym tygodniu urodziny.

Kolację zjadłam z kilkoma fajnymi Tajwańczykami, którzy mieszkali w Chile przez większość swojego życia. 

Piątek25 Rano mama wyszła z domu biorąc Anię, a zostawiając mnie i Jasia samych w domu.
Miałam trochę rzeczy do zrobienia, skończyć projekt o historii medycyny, zeskanować obrazki, naładować kamery i odpisać i oddzwonić do kilku ludzi… Próbowałam wszystko naraz robić i w miarę dobrze mi wyszło.
Ella, Ania i ja
Kamera, którą ładowałam nie powinna być nazywana kamerą a obiektywkiem, do którego można włożyć baterię i kartę pamięciową. Niesamowita to zabawka i wspaniałe fotki robi.
Dobrze i porządnie ją wytestowałam później, kiedy poszliśmy na Elli urodziny. Ella jest siortrą kolegi mojego brata i występuje w wielu reklamach i katalogach. Od dłuższego czasu gra też w serialu telewizyjnym, i nawet jeden z aktorów tego serialu pojawił się na owych urodzinach.

Dopiero o 22:00 wróciliśmy do domu i wszyscy są wymęczeni.

Sobota26 Nie za bardzo pamiętam co robiłam dzisiaj rano, ale popołudniu było ostatnie szkolenie, z serii trzech, do programu telewizyjnego stacji publicznej.
Troche mi smutno, bo były to niesamowite lekcje, a dziś zamiast A-hui (producer programu, znam go od wielu lat) to uczyła nas jakaś babka. Ona okropna nie była, dzisiaj na lekcjach było o wiele więcej grupowych zajęć. Na przykład trzeba było jedno przedstawienie ułożyć z dziewięcioma innymi dziećmi w ciągu dziesięciu minut na podstawie jakiegoś wiersza lub nawet strony z gazetki.

Po lekcjach i pożegnaniu się z wszyskimi, zawiózł mnie ojciec na casting do real estate. Następnie zawiózł mnie na jeszcze jeden, ale że nie miałam ze sobą jeansów, w których trzeba było wystąpić, to musiałam odwrócić się na pięcie. Tata nie był zadowolony. Spróbuję jeszcze jutro.

1 komentarz:

  1. hej Zosiu! Bardzo lubimy czytać Twojego bloga, pozdrowienia z Warszawy (również dla Twojej Mamy i Ani), Karolina i Zosia

    OdpowiedzUsuń