2014/10/20

Buddyjska Częstochowa... czyli nowy YouTube z chłopakiem!

Z nadchodzącą pierwszą rocznicą poznania się z Perrym, postanowiliśmy porządnie zacząć coś co chcieliśmy stworzyć od dłuższego czasu.

Nasz wspólny kanał na YouTube!

Mam już swój kanał, a nawet dwa, jeden na filmiki po angielsku i po polsku a drugi na filmiki po chińsku... Ale mniejsza z tym.

Nowy kanał nazywa się Wephobia. Wyjaśnienie?


Po angielsku. Nie będę tłumaczyć, bo i tak nie będzie to miało sensu.

Plan był by filmować wszelkie wydarzenia w naszej codzienności i złatać je w filmik.
Większość czasu jesteśmy z dala od siebie, jeśli nie przez morze, to przez cały kontynent euro-azjatycki. Tak jest teraz, ja jestem w Polsce przez cały miesiąc, a Perry wędruje między Tajwanem, Japonią i Chinami. Jeszcze nie wymyśliłam jak ma mi przesyłać swoje filmiki na taką odległość, bo nawet sfilmowane telefonem są one ogromne (pojemnościowo) ...

Pierwszy filmik sfilmowaliśmy kiedy jeszcze byliśmy razem na Tajwanie.


Tytuł jest po angielsku, ale mogę was zapewnić, że pojawiają się słówka i zdania po hiszpańsku i po chińsku.




Zrobiłam też polskie, chińskie i angielskie napisy. Zaciągnęłam Perry'ego by napisał hiszpańskie. Mamy więc trzy główne języki świata plus polski. Bo polskiego nie może przecież zabraknąć.


Pierwszy filmik (mam nadzieję) z kilku, jest o naszej wizycie u mamy Perry'ego, w budynku memoriału Buddy. Po tym jak mama Perry'ego została mniszką buddyjską, przeniosła się do Chile, dokąd po krótkim czasie, dotarł również wówczas siedemnastoletni Perry i gdzie zamieszkał na 12 lat.




Przy obiedzie w wegeteriańskiej restauracji, podarowałam mamie Perry'ego kubek Bolesławca. Niczego bardziej polskiego nie mogłam znaleźć na Tajwanie (bo przecież wódki nie będę kupować). :P

Filmik calutki jest poniżej, cieszcie się z 1080HD i kiepsko przetłumaczonych napisów, z którymi mi się tak spieszyło, że nie sprawdziłam ich dwukrotnie...




2014/10/17

Poproszę dziewięć porcji... czyli historia nazwy 九份


Mamuś biorąc udział w projekcie 'Dziecko Na Warsztat II Edycja' , usadowiła Jasia i mnie, podając mi książkę z chińskimi znaczkami i krzaczkami i rzekła: 'Przeczytaj to, a Jasiek, powiedz mi po polsku co ona czyta'.

Okazało się, że czytałam o małym miasteczku turystycznym Jiu-Fen 九份 , które jest znane z wąskiej alejki pnącej się w górę, na której jest mnóstwo małych sklepików, w których sprzedają wszelkiego rodzaju słodycze, tradycyjne zabawki, chodaki i okaryny.

by: 劉玉珍
W czasach dynastii Qing 清朝, w górskiej wiosce Jiu-Fen (九份) mieszkało tylko dziewięć rodzin. Najbliższy targ był w miasteczku Rui-Fang 瑞芳, do którego było trudno dotrzeć. 
Chiński znak '九' to dziewięć a '份' to znaczy porcja. 
Wioska przybrała nazwę dzięwięć porcji, bo gdy mieszkańcy cokolwiek kupowali, to zawsze kupowali po dziewięć porcji.