2013/12/18

Wózeczki dla najlepszych przyjaciół człowieka... czyli 'Psia kultura'

Jestem w Polsce.

Tym razem sama przyleciałam. Z dwoma przesiadkami. Fajnie było, czułam się jak dorosła dziewczynka przez te 24 godziny podróży.

W drzwiach mieszkania Babci i Dziadka przywitał mnie Lutek - pies, który został zwierzątkiem domowym zastępując poprzedniczkę, Miłkę, kotkę, która popełniła samobójstwo.

Lutek jest całkiem fajny, choć ma niechęć do płci męskiej... właściwie dokładniej - mężczyzn.
Szczeka i warczy na tatę i wujków, ale na Jasia (brat, 11 lat) żadnej negatywnej reakcji nie ma. Jaś -biedaczek jeszcze ma daleko do 'mężczyzności'...

Z psem naturalnie trzeba wychodzić na spacery kilka razy dziennie... ale nikt mnie nie ostrzegł, że spacer ma trwać godzinę. Go-dzi-nę.
Rozumiem, że on młody i ma brykać, ale 60 minut to dużo...
Na Tajwanie, z naszą Inusią (suczka, 10 lat) wychodzi się trzy razy dziennie, po 20 minut...

Ale właściwie, co mam porównywać z Tajwanem... My tam mamy zupełnie inną 'psią kulturę'.
Po pierwsze, średnia wielkość tajwańskich psów jest prawdopodobnie trzy razy mniejsza od polskich... W związku z tym, nie często są wypuszczane na zewnątrz i spacerki są odbywane w wózeczkach i koszyczkach, a pieski są ubierane w kaftaniki i buciki...
Normą jest zamykanie psiaczków w zdecydowanie za małych klatkach na balkonach, a pozwalanie im swobodnie biegać po domu nie jest najlepiej przyjmowane, tym bardziej że połowa Tajwańczyków panicznie boi się psów.
Nie tylko ludzie boją się ich, to jeszcze przy każdej 'konfrontacji' z innymi psami, wszystko jedno jakiej wielkości, podnoszą je, a na dodotek nie pozwalają by psy razem się bawiły...

A w Polsce? Polska to jest RAJ dla psów!

2013/09/16

ANIA, czyli adoption from a 15 year old's point of view

This was written on the road down to the south of Taiwan, when we were finally bringing Ania back home for good.

The first time I learned about adoption and its meaning probably was watching the movie "Annie" and reading the book "Anne of Green Gables". As someone who loved both of these girls (who had similar names, personalities and even looks) as well as characters from other books and movies, like Stewart Little, I was convinced that adoption is something completely normal.

Later on, I learned about people who are unable to have their own kids, and homosexual couples who in order to build a family, have to adopt.
So adopting a kid or even a baby is a two way thing, both sides complete each other.

The first thought of adoption came up when my little brother mentioned that he wanted a little sister. The topic came up just as many other topics about, shamelessly saying, skateboarding, having a guinea pig or playing saxophone.
I must admit, that my brother certainly has an interesting way of convincing my parents, much more productive and successful than my way, whatever that is.

I'm not bluffing when I say that I've always wanted a little sister. The idea of taking care, teaching and helping to make life choices of someone younger was very appealing (ex. say no to drugs 'n stuff).
I had a fair amount of experience in taking care of kids and seeing how I had pretty much failed with my own brother, I am pretty confident that this time, I'll do it right.

Running out of ideas, I just asked my mom what  more should I write? She asked me, what do you think will change in your life after adopting Ania?
Well, except for the fact that I'll have one more cute kid to star in my videos which will definitely raise the YouTube views, I might just get a little bit less lazy and more independent, I mean, who can't refuse the adorable little face telling you to wake up?
A much grater change might occur in Jas's life, because frankly, Ania is moving in with him.
The whole house has gone through some visible changes: after Ania's first few visits, I saw my old toys, CDs and books resurfacing around the house.

(...)

This is turning into a real-time updating on our current adopting situation, but I would care less.

I'm now back in the car again with my dying 9 year old computer, a drink in hand, which is passed over to Ania from time to time so she could take a sip while staring continuosly at the raindrops falling on the windshield. She appears to be deep in thought and I can't help but wonder what is going through her adorable 3 year old mind. After all, a goodbye with the people who raised you and whom you called "Mom", "Dad" and "Sister" your whole life is quite a lot to take. In company to her foster family, were also her neighbors which I guess have grown pretty close to the wonderful bundle of joy. Everybody had their eyes rimmed with slight traces of tears, but tried the best to hide them.

2013/06/12

Zmyta wioska... czyli niełatwy żywot aborygenów

Nie wiem czy wiecie, że aborygeni są  nie tylko na kontynencie australijskim. 
Na Tajwanie jest ok. 510,000 (2% całej populacji) tajwańskich aborygenów i nie myślcie, że wszyscy są z jednego szczepu - obecnie jest chyba 14 szczepów (co kilka lat jakaś mała grupka tworzy odłam w danym szczepie i ... rejestruje nowy szczep).
Kilka dni temu spotkaliśmy się z dwiema rodzinami aborygeńskimi (ze szczepu P'ai-wan), które też uczą swoje dzieci w domu.. Ich wioska, Da-She (XXX) i droga do niej, zostały zniszczone podczas okropnego tajfunu 4 lata temu. Da-she leży na wysokości ok. 700 m n.p.m. (czyli wyżej niż Łysica w Górach Świętokrzyskich).
Kiedy droga do tej wioski znikła z powierzchni ziemi, wszyscy mieszkańcy zostali przymusowo ewakuowali helikopterami na drugą stronę góry. Po jakimś czasie rząd wybudował dla nich (i mieszkańców dwóch innych wiosek, które spotkał taki sam los) nową wioskę w podnóża góry. W tej nowej wiosce pomieszano aborygenów z trzech różnych szczepów (mających inne zwyczajemówiących innym dialektem i ogólnie niezbyt się lubiących). Rząd zmusił wszystkich do podpisania się zrzeczenia ich domostw w starych wioskach w zamian za otrzymanie domów w nowej wiosce. Jednak nie wszystkim to się podobało.
Gdy okazało się, że Da-she nieucierpiało, top cztery rodziny zdecydowały się tam wrócić. Dla aborygenów przyzwyczajonych do życia w górach przeprowadzka na równinę jest samobójstwem - spośród około 100 osób z Da-she w ciągu dwóch lat zmarło ok. 40 osób! Te cztery rodziny, które wróciły do Da-she nie mają łatwego życia. Droga, która w końcu została naprawiona, przy każdym większym deszczu stwarza niebezpieczeństwo ponownego zawalenia. Roboty drogowe trwają na niej nieustannie.
Z tych czterech rodzin, dwie mają dzieci - w sumie pięcioro - najstarszy chłopak kończy szóstą klasę, a najm,lodszy chłopiec ma dopiero roczek.
Oto zdjęcia z naszej wizyty w Da-she:


Droga, którą jechaliśmy, okazała się nieprzejezdna, więc musieliśmy
zawrócić (szerokość drogi = długość naszego samochodu + 30cm).
Tylko taka marna siatka powstrzymuje te kamienie i głazy
przed osunięciem się ich na drogę.
Dachy domów w Dashe. Ta stalowa konstrukcja po lewej,
to miał być kościół prezbiteriański, ale tajfun i wysiedlenie ludności
sprawilo, że nigdy nie zostal dokończony.
 
Zabawa na dachu zrobionym tradycyjnie z płyt kamiennych.
Najstarszy chłopak gra na listku.
Obieranie bardzo zielonego i kwaśnego mango, które je się z ... solą.
Ten 5-letni maluch cały czas gadał, a poza tym bardzo mu się
spodobała moja baseballówka :-)
Lepienie "kulek" z mąki z prosa,
które sami uprawiają.

Kolacja z "kulek" gotowa! (zauważcie, że ten chłopiec jest o dwa lata
starszy od Jaśka, a Jasiek jest o głowę od niego wyższy)
Najstarsza mieszkanka Dashe.
I najmłodszy mieszkaniec Dashe.


Jedna z mam ofiarowuje nam zrobiony przez siebie prezent.
4 chłopaków i ... jedna dziewczyna (w wieku Jasia).
Jedziemy "Ferrari"!
Wierzcie, nie wierzcie, ale to jest ich pole, gdzie uprawiają proso.
Pomagamy im w przerzucaniu skoszonych chwastów.
(ja po lewej, tata po prawej)
Popiół ze spalonych chwastów służy za nawóz.

Oto kilka faktów o tym strasznym tajfunie:

Tajfun ten nosił nazwę Morakot, co znaczy "szmaragd" w języku... tajskim (Tajlandia).
Był on najbardziej śmiertelnym z zanotowanych tajfunów na Tajwanie - 650 ludzi zginęło, w czym 500 ludzi było z wioski Xiao-Lin (小林村) która cała została zmyta przez lawinę błotną. Z całej wioski liczącej 1200 ludzi, zostały tylko dwa domy.
Ponad tysiąc ludzi trzeba było uratować spod gruzów i z odciętych wiosek. Jeden helikopter ratowniczy z trzema osobami w środku,  uderzył w zbocze góry i wybuchł.
Szkody wyniesione przez ten tajfun wyniosły $110 miliardów NT (=11mld zł)

Owy tajfun, po uderzeniu na Tajwan, przemieścił się na północny-zachód i uderzył w Chiny, gdzie prawie milion mieszkańców przybrzeżnych miejscowości musiało być ewakuowanych w głąb lądu.

2013/05/30

Piękne gęby... czyli wracam do modelingu~

Uuuh~ Co za piękna panna...

Jak tylko przeprowadziłam się na Tajwan zaczęła się moja kariera modelki. Od tego czasu minęło 10 lat i po długim okresie "odpoczywania" wracam do biznesu!!!
Kilka tygodni temu miałam zdjęcia robione do mojego portfolio, książeczki ze zdjęciami, którą się pokazuje agencjom i klientom.
Na razie rozmawialiśmy z dwiema agencjami - jedna mówi że jestem za gruba... (albo coś w tym stylu) a z drugą, która jest jedną z dwóch największych agencji na Tajwanie, podpisuje się kontrakt na 7 lat... Hmmm...
Kiedy poszliśmy do tej drugiej agencji porozmawiać, to bardzo dużo imion znanych ludzi było wymienionych... problem w tym, że nie znam żadnych z nich. Nawet jeśli słyszałam gdzieś te imiona, to nie mam zielonego pojęcia kim są ci ludzie i jak wyglądają... Potrzebuję pomocy.
Teraz zajmę się nauką o tajwańskich gwiazdach...
A wy możecie looknąć na tę piękną gębusię~ ^.^




2013/05/15

Słówko po chińsku... Piasek!

[sha]

Piasek, piaski i piaskownice... czyli rzeźby z piasku.

 W wtorek wybrałam się z całą rodziną i z psem na plażę gdzie były wystawione wielgaśne rzeźby z piasku z międzynarodowego festiwalu rzeźb... z piasku.

Heeeeeeeeeejjjjjj....... od Jasia.
Piasek w całym jego majestacie.

Mam poczucie że to ma jakieś ukryte znaczenie...
Detale, detale... o kurcze...

Dlaczego leją mleko na piasek?!
Heh? Klej? Oni to sklejają?!


Inucha.

2013/04/15

Specjalne gumki do egzaminów... sklep 1001 drobiazgów.

Kilka zdjęć ze sklepu 1001 drobiazgów...
Wystarczy spojrzeć w to lusterko, by razu wiedzieć, co oznacza "syf" na czole, a co "syf" na brodzie :-)
Słodkie karteczki samoprzylepne, niestety te obrazki są tylko na opakowaniu...

Specjalne gumki do egzaminów... ja nie mogę... :O
Korektory.
Więcej korektorów... tam z tyłu również.
Kalkulatory - do wyboru do koloru!
Moja nowa pomoc w matmie.

WRESZCIE ZNALAZŁAM COŚ DO POWIESZENIA MOJEGO MISIA!
DUCT TAPE! (taśma klejąca z nitkami w środku)

Bardzo lubię ten sklep bo sprzedają w nim rzeczy od jedzenia przez kosmetyki do wieszaków na koszule, a najwięcej jest ozdóbek do robienia rzeczy DIY i kartek (urodzinowych itp.)
I choć cena poszczególnych rzeczy nie jest za wysoka, to można stracić tam niemały majątek na różne drobiazgi...

2013/04/01

Zabici. Ranni. Pożary. Wszyskie pociągi stanęły... czyli małe trzęsienie ziemi z POV Polaków

Kilka dni temu było w miarę duże trzęsienie ziemi tu w środkowej części Tajwanu.
 Jedna babcia, która sprzątała w swoim ogródku, została przygnieciona przez niski murek grubości jednej cegły i niestety nie przeżyła. Co najmniej 86 ludzi zostało rannych, głównie przez stłuczone szyby.
Ja osobiście mieszkając na północy, w górach nie poczułam zbyt wiele...

Oto jest kilka "quotów" o owym trzęsieniu, które znalazłam na polskich stronach (głównie gazet etp.):

"Co najmniej cztery osoby zostały ranne. Pojawiły się doniesienia o kilku pożarach. Szybka kolej na Tajwan zawiesiła kursowanie pociągów w oczekiwaniu na wyniki kontroli bezpieczeństwa. Nie działa też metro w Tajpej." - pogoda.wp.pl
Metro czuje się dobrze jak nigdy nic.


"[...] W stolicy kraju z powodu wstrząsów czasowo wstrzymano ruch superszybkich pociągów."- tvnmeteo.tvn24.pl
Taaa... W Tajpej jest metro, nie ma wystarczająco dużo miejsca na superszybkie pociągi.


"[...] o sile 6,3 stopnia." - polish.ruvr.ru
 Jejciu, tak mocno to nie trzęsło...

"[...] raniąc jednego urzędnika." - www.onet.pl/
I plus 80 ileś tam ludzi.


"Silne trzęsienie ziemi na Tajwanie. Budynki się sypią. Trzęsienie ziemi o sile 6,1 stopnia w skali Richtera nawiedziło stolicę Tajwanu. Są zabici i ranni." - www.sfora.pl/
Sypią się, sypią, tylko nie z powodu trzęsienia ziemi a z powodu starości ... W Tajpej (stolica Tajwanu) tylko było odczuwane trzęsienie ziemi o sile 2 stopnia w skali Richtera...


"Szkoły w Tajpej zostały ewakuowane, metro przestało kursować. Stanęły również wszystkie pociągi w kraju.W wielu miejscach wybuchły pożary." - www.sfora.pl
Nie, w szkołach nikt nie zauważył, wszyscy słęczeli nad testami. I CO Z TYMI POCIĄGAMI?!


"[..] Wiele fabryk zawiesiło działalność a to oznacza perturbacje na rynku podzespołów komputerowych." - zmianynaziemi.pl
Ahaaa... WĄTPIĘ.


"Ministerstwo Edukacji Narodowej Republiki Chińskiej poinformowało, że setki lokalnych szkół na Tajwanie odnotowały straty materialne w wyniku środowego (27.03) trzęsienia ziemi. Japonia przekazała wyrazy współczucia ofiarom kataklizmu." - www.polska-azja.pl
Ja nie mogę. Nie wiem czy śmiać czy płakać. Ale wiem jedno na pewno - nie wierzyc w to co się czyta i słyszy w wiadomościach!


DO WIDZENIA i do kolejnego trzęsienia, które mam nadzieję, że jedynie roztrzęsie moją biedną Babcię czytającą takie głupoty, a nie wyrządzi rzeczywiście większych szkód. (Babciu, oczywiście nie chcę byś była roztrzęsiona.)

2013/03/14

730 tonowa kula 500m n.p.m... czyli Taipei 101!

Nie jestem zła na Dubai ani ich tę wieżę, Burj Khalifa, ale tęsknię za tymi sześcioma latami (2004-2010) kiedy Taipei 101 był najwyższym budynkiem na świecie mierząc 509 metrów wysokości.
 
Oto kilka faktów o tej wszpaniałej wieży o wyglądzie bambusa:
Tłumik drgań harmonicznych
  • Nazwa "Taipei 101" oznacza, że budynek ma 101 pięter, choć w rzeczywistości ma 106 z piętrami pod ziemią ;p
  • "Stojedynka" ma 61 wind
  • Pomimo że Burj Khalifa przewyższa "Stojedynkę" o 320m i 20 pięter, nasza winda wciąż jest najszybszą na świecie, jedzie 1010m/minutę... Ha! (nnajomy Taty był jednym z inżynierów instalujących windy w "Taipei 101")
  • Jest pierwszym i jedynym wieżowcem zbudowanym w miejscu, gdzie trzęsienia ziemi są na porządku dziennym...
  • Na 87 piętrze jest masywna kula ważąca 730 ton ułożna z 41 stalowych płyt. Ten tzw Tłumik Drgań Harmonicznych ochrania budowlę przed trzęsieniami ziemi i podmuchami wiatru (tam na 99 piętrze mocno wieje) 
Byłam w tej super szybkiej windzie raz, uszy miałam zatkane przez 25 secund, i BUM! jestem na 95 piętrze. Na górze nie odczuwało się żadnej specjalnej lekkości ani też nie było problemów z oddychaniem jak się spodziewałam :(

Zdjecie zrobione z tarasu widokowego
  jesienia ubieglego roku.

Oto Stojedynka w pelnej krasie,
z World Trade Center Exhibition Hall

2013/02/04

Narty i Snowboardy... czyli co robię w Japonii?

Onsen [zdjęcie z internetu]
Obecnie siedzę sobie w cieplutkim pokoiku hotelowym w Myoko, małej miejscowości w zachodniej części Japonii, niedaleko Nagano, gdzie w 1988 roku była zimowa Olimpiada.
By połączyć się z interentem muszę wyjść na zimny korytarz (gdzie temperatura nie przekracza 10 C), bo nie ma WiFi i trzeba się podłączyć do kabla internetowego... Przez ten sam korytarz trzeba przebiec jeśli chce się wykąpać w 溫泉 [onsen] (czyli w łazience z naturalnymi gorącymi źródłami). 
Onseny są główną atrakją dla tajwańskich turystów, szczególnie po jeżdżeniu na nartach przez cały dzień.
Ja z Jasiem na jednej narcie~
Taką właśnie grupę Tajwańczyków uczyłam robić „pług”, czyli podstawę jeżdżenia na nartach. Po trzech dniach pługowania, kolana tak mnie bolały, że nie mogłam normanie wchodzić po schodach.

Przez ostatnie trzy tygodnie mój dzienny rozkład wyglądał mniej więcej tak:
7:10 – Mamuś wyrzuca mnie z łoża (które właściwie nie istnieje, bo śpię na podłodze na tatami)
~ ubrać się, śniadanie, zęby, szkła kontaktowe, buty narciarskie... ~
8:30 – Mamuś wyrzuca mnie i wściekłego Jasia (zawsze ma problemy z ubieraniem się) za drzwi pokoju
~ przejeżdżam z Jasiem na drugą stronę góry na nartach ~
9:30 ~ 15:30 – Narty
~ przejeżdżam z Jasiem na „naszą” stronę góry na nartach ~
16:30 – Matma, czytanie, edytowanie filmików
22:30 - Spać
Wspaniale, nie? 
Dzisiaj miałam trochę zmieniony plan - „Narty” zamieniłam na „Snowboard”, a „Matmę” na „Blog” ;)

Ja na nartach:

2013/01/15

Śnieg na Tajwanie!!!... czyli lecę do Japonii!!!

Za kilka dni wylatuję do Japonii na narty!!! ... na cztery tygodnie!
Muszę się przygotować na kilku metrowy śnieg, bo tam gdzie będę jest już ponad dwa metry ubitego śniegu i cały czas pada. Dwa lata temu, gdy spędziłam tam miesiąc, miałam tylko dwa dni bez  opadów śniegu. Mam nadzieję, że tym razem będzie to samo.
No i jeszcze jest japońskie żarcie - może nie koniecznie sushi, ale makaron w zupie i lody... (nie razem)... Mniam!
Szczerze mówiąc, to trochę ironiczne, że jeszcze jesienią widziałam śnieg w Polsce... ale po dwóch miesiącach, gdy z nieba lał bez przerwy deszcz, tęsknię za białym puchem.
Na Tajwanie zdarza sie, że w zimie popada śnieg, ale jest go mało, i znajduje się wysoko, wysoko w górach. Jest to wtedy wielkie wydarzenie i tlumy ludzi chcą pojechać w góry by zobaczyć i dotknąć prawdziwego śniegu, którego jest tylko ciupci-drupci malutko.

2013/01/01

Słówko po Chińsku... Sztuczne ognie!

煙火[yan-huo]

Iskierki w niebiosach... czyli "Kiedy puszczamy sztuczne ognie?"

Wczoraj było wielkie Bum! Bum! Bum! na całej Tajwańskiej wysepce.
Nowy Rok! Witajmy 2013 rok!
Wspaniałe, nie?
I wyobraźcie sobie, że takie fajerwerki puszczano w Sylwestra w każdym z pięciu większych miast.
Poza Nowym Rokiem pokazy fajerwerków są jeszcze organizowane na inne święto, ale nie na Chiński Nowy Rok, tylko na moje urodziny. ;)


Dobra, dobra, na moje urodziny i urodziny Tajwanu... 10. października...